Psychiatria dzieci i młodzieży, czyli.... Dlaczego chorego systemu nie da się wyleczyć?

 W 2012 roku zaczęłam pracę na psychiatrii dzieci i młodzieży. Zaczęłam pracę jako rezydentka w jedynym w szpitalu w województwie. Byłam też jedynym lekarzem rezydentem. W tamtym czasie pracowało w szpitalu 2 specjalistów psychiatrii dzieci i młodzieży i kilku specjalistów psychiatrii ogólnej. W trakcie kiedy ja się uczyłam jedni przychodzili, inni odchodzili. Było wiele zmian. W pewnym momencie zmian było zbyt dużo, a zbyt mało lekarzy. Miałam zostać sama na  oddziale. Zrezygnowałam - zmieniłam miejsce specjalizacji. Okazało się, że można pracować inaczej. Spokojniej, dokładniej, mieć więcej czasu dla pacjenta i jego rodziny. Więcej - jednak nie znaczy, że wystarczająco dużo, ale zawsze więcej. Jednak po skończeniu rezydentury, ze względu na odległość zakończyłam pracę w tamtym miejscu. Zgodnie z obietnicą wróciłam do pierwotnego miejsca pracy. Stopniowo zwiększałam czas pracy, coraz bardziej się angażowałam. Miałam poczucie misji, walczyłam o zmiany. Chciałam działać, chciałam ratować psychiatrię dziecięcą w naszym województwie... niestety tego systemu nie uratuję......... 

Dlaczego?

Można by odpowiedzieć krótko: nie ma kasy i ludzi, i na tym zakończyć temat.

Jednak postaram się opowiedzieć  trochę szerzej. 

Największy szpital w Polsce (i jedyny tego typu jednospecjalistyczny), a najmniejsza kadra lekarska. W terenie też brakuje medyków. W całym województwie 4 specjalistów psychiatrii dzieci i młodzieży. Doliczając osoby w wieku emerytalnym i dojeżdżające - można doliczyć się 10 lekarzy tej specjalności. Milion mieszkańców, ponad 180tys dzieci i młodzieży. Według zaleceń powinien być jeden lekarz psychiatra dzieci i młodzieży na 10tys osób poniżej 18rż .....

 W szpitalu zatrudniano 3 specjalistów psychiatrii dzieci i młodzieży, a ostatnio został 1....

Mówię zatrudnijmy nowych specjalistów. Prosta sprawa, a jednak tak trudna.


Warto zwrócić uwagę, że lekarz specjalista to osoba już po 30rż najczęściej z ustabilizowaną sytuacją życiową, rodzinną i zawodową. Cóż mogłoby go przekonać do zmiany pracy i przeprowadzki w całkiem inny rejon kraju? Odpowiedź jest prosta - atrakcyjne wynagrodzenie. Proszę, tłumaczę... system jednak nieubłagalnie wskazuje - nie ma na to kasy. 

Pozostaje inna droga - wykształćmy swoich nowych specjalistów. Bardzo dobry pomysł. Jednak, by szkolić przyszłych specjalistów musimy mieć dostępnych obecnych specjalistów. Jeden lekarz może szkolić 3 innych lekarzy. Gdy w szpitalu zostaje 1 specjalista, to ilu nowych lekarzy możemy wykształcić? Ile czasu wytrzyma sam jeden lekarz specjalista, bez wsparcia innych? 

Czy tak jest tylko u mnie? Nie... wszędzie podobna sytuacja. 

Rząd obiecał piękną reformę. 3 poziomy referencyjności.

1 poziom - poradnia psychologiczno-psychoterapeutyczna. Przynajmniej jedna na każdy powiat. Potrzebujący mają szybkie wsparcie blisko miejsca zamieszkania, w środowisku.

Więc jaki problem? Stawki proponowane przez nfz są tak niskie, że mało kto chce zdecydować się na pracę w takim miejscu. Powstało już kilka takich ośrodków. Jednak jest ich nadal za mało. 

2 poziom - środowiskowe centrum zdrowia psychicznego. W skład, którego ma wchodzić oddział dzienny i poradnia zdrowia psychicznego. Jeśli problem zdrowotny jest zbyt złożony, aby 1 poziom mógł zaopiekować się takim pacjentem - wtedy przechodzi pod opiekę 2 poziomu. Jest tu opieka specjalistyczna - psychoterapia i leczenie psychiatryczne. Ambulatoryjne i dzienne.

Więc jaki problem? Stawki - nawet obiecali podnieść ostatnio, ale nadal niskie. A ludzie... ich dalej brakuje.

3 poziom - ośrodek specjalistyczny stacjonarny - czyli szpital, i poradnia przyszpitalna. Ma otoczyć opieką osoby w najcięższym stanie. Osoby z tendencjami samobójczymi, osoby w ostrej psychozie, osoby w stanie zagrożenia życia. 

Więc gdzie problem? Ze względu na brak ośrodków wcześniejszych poziomów, do szpitali trafiają osoby, które spokojnie mogłyby być objęte opieką ambulatoryjna - nawet na 1 poziomie. Szpitale są przepełnione. Brakuje personelu, który mógłby zaopiekować się pacjentami. 

Istnieją dwa problemy i dwa podejścia:

Brakuje lekarzy, pielęgniarek -> nie przyjmujmy tylu pacjentów, przyjmujmy tylko te najcięższe stany. -> nie ma kasy

Brakuje pieniędzy, a każdy pacjent to wykonanie kontraktu i zdobycie kasy ->przyjmujmy jak najwięcej -> personel przepracowany, ryzyko popełnienia błędy.


Jeśli nie przyjmę pacjenta, który nie wymaga leczenia szpitalne, ale wymaga opieki 1 lub 2 poziomu to co się stanie?

1. szpital nie dostanie za niego pieniędzy

2. Medycy będą mieć odpowiednią ilość pacjentów pod opieką

3. prawdopodobnie pacjent nie trafi pod wystarczającą opiekę ambulatoryjną - bo brakuje miejsc i ludzi, albo trafi późno.

Jeśli przyjmę pacjenta, który wymaga leczenia, ale w trybie ambulatoryjnym i w środowisku, to co się stanie? 

1. szpital dostanie pieniądze

2. lekarz, pielęgniarka będą mieć zbyt dużo osób pod opieką

3. będziemy leczyć pacjenta nieadekwatnie do stanu zdrowia

4. nie zmienimy środowiska, które często jest źródłem problemu pacjenta. 


Psychiatrii dziecięcej nie doceniają rządzący, nie doceniają samorządowcy, nie doceniają zarządzający szpitalami. 

Warto pamiętać, że dobrze zaopiekowane dziecko, to mniej chory dorosły. Ile dzieci, które nie zostało dobrze zaopiekowane, zostało niepełnosprawnymi dorosłymi? 

Jaka recepta? 

Chciałabym, aby osoby decyzyjne umiały docenić nasze działania. Warto dofinansować szpitale. Oddziały psychiatryczne dla dzieci i młodzieży nie powinny być oddalone od innych szpitali. Psychiatra dziecięcy powinien współpracować z pediatrą i z lekarzami innej specjalności. 

Dziecko powinno być leczone przede wszystkim w środowisku. Należy się pomoc dziecku oraz jego rodzinie. Gdy dziecko trafia do szpitala oddalonego o kilkaset kilometrów nie ma mowy o pracy z rodziną. Jednak, gdy decydenci nie chcą dobrze sfinansować ośrodków środowiskowych - nie ma miejsc, gdzie dzieci i ich rodziny mogą otrzymać pomoc.

Gdy młody lekarz, pielęgniarka, psycholog, psychoterapeuta patrzy na system, który ledwo łączy koniec z końcem, to nie decyduje się pracować w dziedzinie, która chyli się ku upadkowi. Woli wybrać inną specjalizację, lub pracować prywatnie. 

Kto może to zmienić?

Komentarze

  1. Trzeba usuwać przyczyny problemów. A psychiatrzy tego nie robią. Już lepiej udać się do egzorcysty, czasem może pomóc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mądry egzorcysta wyśle do psychiatry. Leczenie psychiatryczne to leczenie kompleksowe. Często farmakoterapia, ale też psychoterapia i środowisko o ile to możliwe.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wizyta u psychiatry dziecięcego? Czy to coś strasznego? Jak się do niej przygotować?

Czy warto diagnozować ADHD u progu dorosłości?

Kim są rezydenci i dlaczego utworzyli porozumienie?