Góry z dziećmi

 Mimo wielu przeciwności udało nam się wyjechać na kilka dni w góry

                                                             

Ja i moje córki spędziłyśmy bardzo fajny czas w Karkonoszach. 

Przyjechałyśmy w piątek. Wyjście w góry zaplanowałyśmy na dzień następny. Pierwszy dzień spędziłyśmy na zakwaterowaniu i odwiedzeniu okolicy.




Zaplanowałyśmy też wyprawę na następny dzień. Z punktu widokowego oglądałyśmy szczyt, na który chcemy wejść - Szrenicę. W pokoju zaplanowałyśmy trasę przy pomocy map turystycznych online.



W sobotę pobudka była dość wcześniej, bo już o 7:30. Zjadłyśmy śniadanie, sprawdziłyśmy plecaki, czy niczego nie zabrakło i wyruszyłyśmy. Z miejsca zakwaterowania ruszyłyśmy do Szklarskiej Poręby. Tam odwiedziłyśmy Ducha Gór i kupiłyśmy papierową mapę - na wypadek utraty zasięgu.



Ze Szklarskiej Poręby czarnym szlakiem poszłyśmy w stronę Wodospadu Kamieńczyka. 




Na miejscu okazało się, że do wejścia do wodospadu jest długa kolejka. Postanowiłyśmy najpierw odpocząć, zjeść coś i sprawdzić jeszcze raz mapę. Dopiero po tym ustawiłyśmy się za oczekującymi na wejście. W kolejce turyści w większości mieli maski, starali się też utrzymywać dystans społeczny. Kolejka okazała się nie być, aż tak długa jak początkowo się wydawało. 
Wejście do Wodospadu piękne, lecz przerażające, najmłodsza kurczowo trzymała się mnie. Sam wodospad piękny. Widok zapierał dech. 



Dalej już tylko pod górkę. Kilka kilometrów drogi, na szczęście utwardzanej, ale jednak pod górkę. Starsze córki nie raz były sporo przede mną i najmłodszą, a potem czekały. Miałyśmy też postój na kamieniu, by zjeść coś dobrego. Ale warto było. W końcu udało się dotrzeć na Halę Szrenicką. 





Pod schroniskiem zrobiłyśmy kolejny przystanek. Uzupełniłyśmy kalorie i płyny, by móc ruszyć dalej. Kolejny cel naszej drogi to już sam szczyt - Szrenica. 

 Droga dalej pod górkę, dzieci coraz bardziej zmęczone,  w oddali widać było już nasz cel, co dodawało otuchy i podwyższało morale. 





I udało się. Dotarłyśmy na sam szczyt. Szrenica przywitała nas silnym wiatrem, musiałyśmy ubrać bluzy i kurtki. W schronisku zjadłyśmy ciepły obiad, dziewczyny piły gorącą czekoladę i herbatę. Nabrałyśmy sił. 

I chwila na podziwianie widoków. Lecz z powodu silnego wiatru szybko uciekałyśmy ze szczytu.





Powrót tą samą drogą to dla nas zbyt proste. A tym bardziej powrót kolejką nie wchodzi w grę. W związku z tym ruszyłyśmy dalej w kierunku Łabskiego szczytu. Wybraliśmy wąską, lecz ciekawą drogę.

Przez Mokrą Przełęcz i Mokrą Drogę

Udało nam się dotrzeć do Schroniska Pod Łabskim Szczytem. Dziewczyny zdobyły kolejne pieczątki do książeczki GOT. W oddali widziałyśmy Łabski Szczyt. Jednak mało wprawione nogi i późna już godzina (ok 16) zmusiły nas do rezygnacji ze zdobycia drugiego szczytu w tym dniu. Ze schroniska żółtym szlakiem ruszyłyśmy do Szklarskiej Poręby.








Na miejscu byłyśmy po godzinie 14. Zmęczone, lecz pełne wrażeń zjadłyśmy kolację. Wieczór to był czas na podsumowanie, obejrzenie zdjęć i odpoczynek. 
Przeszłyśmy ok 16km, wg mapy dziewczyny zdobyły 26 punktów GOT. Dla starszych to kolejne punkty i szansa na odznakę. Dla najmłodszej to były pierwsze wpisy i pierwsze punkty w książeczce. 
Pogoda wymarzona na wyprawę w góry. Nie doskwierał nam upał, deszcz nie padał, zachmurzenie umiarkowane. Gdyby nie wiatr na szczycie - pogoda byłaby idealna. 
Są plany, by za rok znowu wybrać się w góry.
















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wizyta u psychiatry dziecięcego? Czy to coś strasznego? Jak się do niej przygotować?

Czy warto diagnozować ADHD u progu dorosłości?

Kim są rezydenci i dlaczego utworzyli porozumienie?